Piwo nie jest napojem absolutnie nudnym, co staram się udowadniać w każdym kolejnym artykule. Zdarza się często, że osoby mniej wprawione popełniają proste błędy. Chcę zwrócić uwagę na aspekty, o których każdy szanujący się piwosz wie, a które często umykają bardziej lub mniej świadomie osobom nieznającym się na piwie. Oby stały się furtką do górnej półki. Albo chociaż średniej… :)
Nim zaczniesz czytać, zapoznaj się z pierwszą częścią „5 najczęściej popełnianych błędów, związanych z piwem”.
Zagraniczne piwa są lepsze niż polskie
Jeśli tak uważasz, to kup w hipermarkecie dowolne piwo importowane. Może być jakiś czeski pils albo stout z Wysp. Coś w miarę dostępnego poza sklepami specjalistycznymi. Wróć tutaj, jak już je kupisz…
Masz? To teraz kup piwo w tym samym stylu od jakiegoś polskiego craftu (z czeskim pilsem to będzie problem, kup po prostu pilsa). Otwórz obydwa, przelej, powąchaj, weź po łyku. Jest różnica na korzyść „naszego”, co nie?
Powiedzmy sobie szczerze — mocno uprościłem tę procedurę. Chodzi mi o to, że często uważa się, że polskie piwo to słabizna, a zagranica to ma dopieeeero piwa. Oczywiście mówią tak raczej Janusze i Mariany z dużym brzuchem na piwo, ale zdarza się usłyszeć takową uwagę także od osoby, która już coś tam o piwie wie. Co ciekawe, mocno zachwalane są czeskie pilsy. No bez jaj… Niektórzy zachłysnęli się Czechami jak Sasha Grey budyniem w najlepszych produkcjach…
Polski koncernolager nie różni się od zagranicznego koncernolagera. Są odpowiednio wypracowane procesy produkcyjne, często narzucane przez molochy, które władają (to dobre słowo) Kompanią Piwowarską, Grupą Carlsberg, Grupą Żywiec czy Van Purem. Koncernolager zawsze pozostanie koncernolagerem i zaklinanie rzeczywistości, że Beck’s czy amerykański Bud Light jest lepszy od Lecha, czy Okocimia to… well… niezłe zaklinanie rzeczywistości. Pierwszy ślepy test pokaże Ci, że nie umiesz tych piw odróżnić.
Podobnie sprawa ma się z szeroko pojętym kraftem. Mamy wspaniałe polskie piwa rzemieślnicze i regionalne. Nie mamy się czego wstydzić i 90% piwoszy, którzy wyszli poza Raciborskie i Bojana Wam to powie. Zagranica nas chwali, na Ratebeerze czy BeerAdvocate nas chwalą, na forach nas chwalą.
Wysyłałem polskie piwa do Paula, Holendra, z którym się zaprzyjaźniłem w sieci. Jego opinie niespecjalnie odbiegają od tych, które wygłasza o piwach ze swojego kraju czy Danii. Jasne, nie mamy wybitnych przedstawicieli, chociażby RISa leżakowanego w beczce albo Flander’s Red Ale. Ale to się zmieni.
Kupujmy dobre polskie piwa od dobrych polskich browarów. Są co najmniej dobre, a często wybitne.
Sprawdź listę piw importowanych, które możesz brać w ciemno.
Piwo pije się zimne
(a najlepiej zmrożone!)
A guzik prawda! To koncerny chcą, abyśmy ich bezsmakowe popłuczyny pili w temperaturze uniemożliwiającej wychwycenie szczątek aromatu i smaku. Zmrożone piwo nie ma smaku, nie ma aromatu i wydaje się jeszcze bardziej wodniste, niż jest w rzeczywistości. Jednym słowem: WCHODZI!
Eurolager to taki napój, który ma dobrze gasić pragnienie i możliwie szybko oraz bezboleśnie dostarczać procentów, aby szybko się napieprzyć. Nikt kto choć kilka razy spróbował piwa z wyższej półki, nie spojrzy na lagera z przemysłowego browaru przez pryzmat smaku.
Przeczytaj więcej o temperaturze serwowania piwa. Nie pij piwa zmrożonego, proszę Cię…
Dobre piwo smakuje nawet wtedy, gdy wyjmiemy je prosto z szafy pod telewizorem. Smakuje zawsze dobrze. Podobnie jak lager, traci swój smak, gdy jest zmrożone. Z drugiej strony, zmrożony RIS nadal posiada tak dużo smaku i aromatu, że przeciętnemu Kowalskiemu nie mieści się to w głowie.
Właśnie wypiłem piwo Tsar z Buxton Brewery (tutaj dziwaczna recenzja), które napocząłem w temperaturze o wiele niższej, niż te 15C dla RISa. Mimo to piwo dawało efekt eksplozji smaku w ustach.
Wyższa temperatura to więcej aromatu i lepsze odczucia na języku czy w gardle. Więcej aromatu to także więcej smaku, co prowadzi nas do…
Nie wąchasz dobrego piwa
Wąchanie piwa jest tak samo ważne, jak jego smakowanie. Ze smutkiem patrzę na osoby, które kupiwszy w pubie świetne piwo, po prostu je przełykają. To tak, jakby jeść pizzę z zatkanym nosem i zawiązanymi oczami. Jak pierogi bez nadzienia, seks bez orgazmu, drwal bez brody. Rozumiesz?
Aromat i smak się łączą. Nie można traktować piwa jako czegoś zbudowanego z dwóch instancji: smaku i aromatu. To tak nie działa!
Kupiłeś dobre piwo? Powąchaj je, spróbuj odnaleźć w nim ciekawe aromaty. Dopiero wtedy weź łyk albo kilka. Poczujesz wtedy, ile smaku zyskuje. Degustacja będzie w ten sposób bardziej kompletna, a piwo sprawi więcej frajdy. Przecież o to chodzi.
Nie wąchasz piwa? Sprawdź, co Cię omija.
Piwo z puszki jest gorsze
Nie, nie jest. Wnętrze puszki pokryte jest specjalną powłoką, która uniemożliwia kontakt płynu z aluminium. Żadna metaliczność i żadne jony-srony. Piwo smakuje Ci metalem? Takie wyjechało z browaru i w butelce odnajdziesz ten sam metaliczny posmak. No, chyba że pijesz piwo prosto z puszki. Wtedy sam sobie jesteś winien i chyba nie muszę Ci tłumaczyć, skąd ten metaliczny posmak na języku?
Prawda jest taka, że piwo w puszce jest nawet lepsze. Butelka zawsze przepuści jakąś część światła, co koniec końców wpłynie na jakość piwa, które zacznie się utleniać, a tym samym zmieniać profil aromatyczny. Największą zmorą są piwa w przeźroczystych i zielonych butelkach. Puszka się nie zbije, nie przepuści światła i jest bardziej poręczna.
Pytałem Was kiedyś o to, czy jesteście za dobrym piwem w puszce. Tylko niewielki procent respondentów nie chciałoby takiego piwa pić. To daje pojęcie. W USA nikt nie patrzy krzywo na craft w puszce.
Skąd się bierze metaliczny posmak w piwie? Tutaj to wyjaśniam.
Wada w piwie dyskwalifikuje je
Okej, umówmy się, są takie wady, w takich stężeniach, że nawet koleś po wycince polipów z nosa nie dałby rady piwa dopić. Do najokrutniejszych należą: kanalizacja, wymiociny, suszone grzyby i zapach bandaży vel apteki a.k.a. pokój dentystyczny. Już niewielkie stężenia psują radość z picia.
Z drugiej strony mamy zapach/smak: masła, kukurydzy z puszki, rozpuszczalnika, miodu, mokrego papieru, atramentu czy zielonego jabłuszka. Jasne, każdy z tych aromatów, w dużym stężeniu, jest nie do przeskoczenia. Z drugiej strony, niewielkie ilości nie psują tak bardzo odbioru piwa. Delikatne masełko, jabłuszko czy miód nie dyskwalifikują piwa, a zdarza się, że nieźle łączą się z pozostałymi aromatami i smakami.
Przykład? Proszę bardzo. Czeskie pilsy obfitują w diacetyl, objawiający się jako zapach maślany czy karmelkowy. Nie jest to aromat, który wywołuje odruch wymiotny. Ta wada podnosi pełnię piwa, wprowadza specyficzny, tłusty posmak. Nie dyskwalifikuje piwa, co najwyżej może komuś trochę popsuć radość z picia.
Ja tam nawet lubię. W pilsach, oczywiście.
Oto lista nietypowych wad w piwie. Założę się, że niektórych z nich nie znasz.
Jeśli znasz kogoś, kto dopiero zaczyna interesować się piwem, pamiętaj o tym tekście. Być może zmieni swoje nastawienie po tym, jak mu go podeślesz.
Wielkie dzięki, że mnie czytasz! Twoje zdrowie! :)
Zdjęcia: AI E., velo_city, Robin Geschonneck, Ruby’s Feast, (na licencji Creative Commons)
18 cze 2015 at 07:41
Piwo w puszkach ma jedną zdecydowaną wadę, do której wystąpienia, na szczęście, niezbędne są wszystkie poniższe czynniki: letni poranek (godz. 4.30), otwarte okno w sypialni, korzystnie od strony podwórza/śmietnika (w śmietniku oczywiście nasze śmieci zawierające niepogniecione puszki po wczorajszej degustacji), pan Stefan/Zdzich/Marian (lokalny poszukiwacz skarbów), hardkorowe buty pana Stefana/Zdzicha/Mariana… Szszszsz, trach! Szszszsz, trach!
19 lip 2015 at 00:47
Naczytalem sie ciebie sporo. I po twoim dosc ostrym jezyku stwierdzilem ze albo niemam smaku albo jestem typowym najebusem. Kupilem ( za twoim poleceniem) jankesa i warminskie rewolucje. Teraz wiem ze najebusem nie jestem.
Brakowało kogoś na polskiej scenie browarniczej z dosadnym jezykiem pedagoda ktory latwo by wylozyl roznice miedzy piwem na smacznym napojem.
Mimo ze zdarza mi sie pic jakies kasztelany etc to te roznice wyczowam. A teraz zblizam sie do degustacji double chocolate youngs i co najlepsze sprawia mi to wieksza przyjemnosc niz czteropak (albo wiecej) jakies podrzednego.
Wczesniej troche sie balem tych „nowych piw” po tym co mnie spotkalo np z heveluisem. Teraz wiem tyle co przeczytam to jest dobre a tamta sprawdz sam.
Btw. Switnie sie czyta. Twoje testy to cos w stylu Top Beer ;)
Wybacz poskie znaki ;)
19 lip 2015 at 18:57
Wielkie dzięki za miłe słowa i do zobaczenia w komentarzach pod kolejnymi tekstami. Jutrzejszy tekst Ci się spodoba :)
4 paź 2016 at 02:55
A propos „Piwo z puszki jest gorsze” muszę się nie zgodzić z Pana opinią, gdyż wg wielu przesłanek JEST a ściślej, w dużym prawdopodobieństwie może być, a to z trzech podstawowych przyczyn:
1) lakier na „dekielku” jest lakierem uniwersalnym (w odróżnieniu od lakieru na wnętrzu puszek u „dobrych” producentów), który istotnie wpływa chemicznie na piwo przy dłuższym styku (np. puszka na boku).
2) lakier na powierzchni bocznej u „złych” producentów również bywa uniwersalny, albo nie ma go wcale, co skutkuje również zmianami chemicznymi.
[obie wiadomości z wykładów niebylekogo, z czołowej polskiej uczelni technicznej, nadzorującego swego czasu wdrażanie linii produkcyjnych w koncernach piwowarskich]
3) piwo puszkowane bywa składowane i transportowane z dużo niższą „ostrożnością” czyli po ludzku bywa wstrząsane, przegrzewane, przechładzane dużo częściej niż butelkowe.
Jest też kilka zasłyszanych przeze mnie powodów (od osób z branży piwowarstwa koncernowego), których nie bardzo da się zweryfikować od zewnątrz, więc można je traktować w kategorii spiskowej teorii dziejów (choćby osławione „kropkowanie” denek w puszkach, których pierwotny termin przydatności upłynął i został przedłużony).
Na koniec warto zrobić test organoleptyczny i poprosić osobę trzecią o nalanie tego samego rodzaju piwa z puszki i z butelki do czystej szklanki i porównać smakowo. Przy podobnych dysputach, których byłem światkiem, podczas „ślepej” próby istotnie częściej piwo „gorsze” było właśnie tym z puszki. Co prawda próba była śmiesznie niska jak na badanie statystyczne (kilka przypadków), ale jest to wyzwanie do podjęcia ;).
4 paź 2016 at 09:54
Dzięki za mega merytoryczny komentarz! Może być w tym wiele racji, aczkolwiek gdyby puszka była źle zabezpieczana, to w piwie dałoby wyczuć się metaliczny posmak. A tak nie jest (o ile nie piję się prosto z puchy, a i to zdarza się rzadko).
Co do próby statystycznej, może być trudno, aczkolwiek chyba podejmę się chociażby próby na kilku osobach i nagram, co z tego wyszło. Będzie problem z zebraniem np. 30 chętnych i nagranie podobnego testu. Przy kilku osobach próba też nie będzie najlepsza, ale da jakiś ogląd na sytuację.
17 lis 2019 at 23:49
Zgodzę się z Ripperem odnośnie piwa w puszcze. I dodam swoje- właśnie dlatego,że puszka w przeciwieństwie do butelki przepuszcza zero światła- to jest z gruntu złe, bowiem w piwo całkowicie zapuszkowane, praktycznie odizolowane od kontaktu z otoczeniem, brak jakiejkolwiek „wymiany bodźców”, a właśnie poza dojrzewaniem przed rozlaniem, powinno nieco tego procesu zaistnieć w butelce, oczywiście nie nastawionej na intensywną wymianę światła, ale przechowywanej w należytych warunkach ( w ciemnym i chłodnym miejscu, jak napisane jest zazwyczaj na każdej etykiecie). Czy wino w puszce ( takowe bywają) byłoby uznane przez rasowych koneserów tego trunku ? W to wątpię, a z piwem bywa podobnie jak z winem, tylko w wielokrotnie mniejszej skali czasowej, jeśli chodzi o dojrzewanie trunku, także w butelce. Zwróćcie uwagę, że nasze babcie nawet zasypany cukrem syrop z malin trzymały przez pewien czas na słonecznym parapecie, przed zlaniem go i umieszczeniem w chłodnej spiżarce. I nigdy w metalowej kance, a zawsze w szklanych naczyniach!